środa, 31 października 2012

Subiektywny przegląd najlepszych scen muzycznych


Pozostajemy w temacie muzycznym – tym razem przedstawiam Wam pięć moich ulubionych scen, w których warstwa dźwiękowa jest skorelowana z wizualną w taki sposób, że robię łał. 


Ogłoszenia



Zanim przejdę do sedna, dwa ogłoszenia tak zwane „parafialne”: 

1. Drodzy ludzie, podpisujcie tę petycję, nie dajmy zrobić z Feminy Biedronki!

2. Czy ja niedawno nie wspominałam, że jak już zaczynam się w coś angażować, to nagle dostaje przeróżne propozycje i na nic nie mam czasu, czyli albo się dzieje wszystko, albo nic? Taaa… Ten ból jest jednak słodki – dostałam się na warsztaty dziennikarstwa filmowego organizowane przez Krytyków z pierwszego piętra! Tak tak, odprawiam właśnie zaawansowane chwalipięctwo, jestem tego świadoma, ale nie mogłam pominąć takiej informacji, poza tym kurs ten wpłynie na jakość mojego pisania (mam nadzieję), a więc jest ona pośrednio związana z blogiem. To tyle, dziękuję, a teraz do rzeczy. 


Ulubione muzyczne sceny filmowe



W rankingu tym skupiłam się na filmach całkiem współczesnych, wybaczcie mi brak klasyki kina, ale wydaje mi się, że całkiem ciekawy przegląd zrobiono już za mnie (poniżej link do youtube). Przedstawiam fragmenty, które z jakichś powodów są bliskie mojemu sercu, z reguły odpowiadają także moim muzycznym gustom. Kolejność przypadkowa.



Across the Universe (2007) – Strawberry Fields Forever, wyk. Jim Sturgess i Joe Anderson, oryginalnie The Beatles 

Wrzesień roku 2007, sam początek II klasy liceum. Zaczęłam wyrastać z Eski na rzecz niewiele ambitniejszej Eski Rock. Moja muzyczna świadomość dopiero co kiełkowała, przez co Happysad i Pidżama Porno zdawały się najbardziej alternatywnymi i natchnionymi bandami świata. I wtedy znajoma wrzuciła na grono (pamiętacie jeszcze o czymś takim?) zdjęcie Jima Sturgessa z truskawkami. Cóż to jest? Musical z piosenkami Beatlesów, tych od All You Need Is Love? Zaciągnęłam koleżankę do kina. Wróciłam jako inny człowiek.

Across the Universe miało znaczny wpływ na moje upodobania, jako że pozwoliło mi poznać The Beatles i zakochać się w nich na dobre. Skończyło się słuchanie muzyki z akcentem na drugą sylabę i zaczęło obcowanie z tą akcentowaną na trzecią od końca. Oczywiście nigdy by się tak nie stało, gdyby film ten był kiepsko zrobiony. Przyjemne, nieingerujące mocno w kształt piosenki wykonanie Strawberry Fields Forever koresponduje z kadrami, którym nie brak artyzmu. Nieoczywisty, tracący psychodelicznością tekst, ujęcia artysty przy pracy i zagubionego młodego mężczyzny na froncie mieszają się ze sobą, aby na końcu tego „teledysku” stworzyć abstrakcyjny obraz o walorach zwłaszcza estetycznych. Truskawki w roli bomb spadających na miasto na długo pozostają w pamięci. Nie jestem pewna, czy doszukiwanie się tu metaforyki jest słuszne – Across the Universe to pięknie opakowana, jednak dość prosta historia miłosna. Mimo tego żywię to tego tytułu mnóstwo ciepłych uczuć (łącznie z sentymentem), gdyż jego zalety audiowizualne rekompensują mi wszelkie inne niedociągnięcia.



500 dni miłości (2009) – You Make My Dreams, wyk. Hall & Oates

Właśnie tej piosenki słucham, gdy jadę zryta w środku nocy na uczelnię. Już sama w sobie zawiera niesamowite pokłady energii, w połączeniu zaś z dowcipną sceną z jednego z moich ulubionych filmów, potrafi wskrzesić we mnie optymizm nawet w najgorszy zombie-day. 

Mówiąc bardzo kolokwialnie, Tom Hansen wreszcie poruchał, więc mknie przez miasto na miłosnym haju. Bynajmniej nie jest to hiperbolizacja – bohater naprawdę widzi rzeczy, jakie innym się nie śniły, a odstawienie narkotyku, czyli zerwanie z Summer, kończy się bolesnym delirium. 500 dni miłości to historia o tym, dokąd mogą doprowadzić człowieka romantyczne bełkoty, jakimi karmi nas popkultura. Nie znam jednak drugiego, równie wdzięcznego przedstawienia tego tematu, bardzo pozytywnie nastrajające jest również zakończenie, z którego wynika, że coś, co wydaje się życiową katastrofą, może się okazać darem z niebios. Swoje robi także pocieszna mordka Josepha Gordona-Levitta!

Well, I'd also be like this if I've just banged Zooey Deschanel – napisał jeden z użytkowników youtube w komentarzach.



Drive (2011) – A Real Hero, wyk. College i Electric Youth

Wiem, jak będę tak systematycznie wrzucać fragmenty Drive, to wkrótce będziecie mogli go tu obejrzeć w całości. Nie mnie wińcie, tylko Refna, mógł nie robić takiego dobrego filmu. A tak całkiem poważnie: to, że pod spodem widzicie akurat scenę, w której Driver przełamuje pierwsze lody z Irene i jej synkiem, to przypadek, mogłaby to być równie dobrze jakaś inna, bo trudno napotkać tak dobrze dobrany soundtrack, jaki ma ta produkcja. Nightcall, Under Your Spell, A Real Hero – każda z tych synthpopowych, rozmarzonych piosenek idealnie koresponduje z oniryzmem Drive. W poniższej scenie jest nostalgia, jest ciepło, jest potrzeba stabilizacji i opieki. Irene jeszcze nie wie, że tego łagodnego przystojniaka bardziej podnieca przemoc niż kobieta (a optimum to przemoc i kobieta jednocześnie, patrz scena w windzie: link).



Blue Valentine (2010) – You Always Hurt the One You Love, wyk. Ryan Gosling, standard popowy najbardziej znany w wersji The Mills Brothers; Alligator, wyk. Grizzly Bear

A ona znowu z tym Goslingiem… Dzięki mojej niegroźnej obsesji (przecież one nigdy nie są groźne) trafiłam na cudownie prawdziwy film, którego polscy dystrybutorzy nie raczyli w ogóle wprowadzić do kin. On poznaje ją, zakochują się, biorą ślub, wychowują dziecko. Niby wszystko jest w porządku, jednak choroba (w przypadku męża – brak ambicji, w przypadku żony – ich nadmiar) niszczy ten związek od środka. Czy mimo najwspanialszych chęci da się wzniecić na nowo coś, co zabiła szara codzienność? Czy wieczna miłość nie jest tylko bajką dla naiwnych? Jeśli jesteście zakochani, może lepiej sobie odpuśćcie, bo ja nie jestem, a i tak leczyłam się z tego filmu kilka dni. Albo lepiej obejrzyjcie, ku przestrodze.

Wyjątkowo zamieszczam tu dwa linki, ponieważ sceny bardzo dobrze się uzupełniają. Kiedy Dean poznaje Cindy, śpiewa jej balladkę, do której każe jej tańczyć. Młodzi i wpatrzeni w siebie, jeszcze nie wiedzą, że wyśpiewywane słowa wkrótce się ziszczą. W czasie trwania filmu słyszymy też piosenki amerykańskiego bandu Grizzly Bear (jeśli nie znacie, to polecam, Shields od miesiąca robi mi dobrze), które nadają mu intymny wymiar. I tak, kiedy dostajemy już gorzki finał, pojawiają się napisy końcowe na tle wcześniej już użytych kadrów, które przedstawiają zakochaną parę. Tym razem mają one jednak zupełnie inny wydźwięk, wpadają w melancholijną tonację, którą podbija Alligator. Miłość trwa tyle, co blask fajerwerków. (Niestety z niewyjaśnionych powodów nie mogę wkleić filmików bezpośrednio na bloga, odsyłam więc do youtube)




Wstyd (2011) – New York, New York, wyk. Carey Mulligan, wersja Franka Sinatry najbardziej znana

Wreszcie jakiś film bez Goslinga! Ale Carey Mulligan z Drive jest. Jest i śpiewa Michaelowi Fassbenderowi piosenkę o tym, że fascynuje ją wielkie miasto. Wiemy, że między tym rodzeństwem coś zaszło, wyczuwamy niezdrowe napięcie, którego brat chce uniknąć, odtrącając siostrę. Dziewczyna dopiero przyjechała do Nowego Jorku, ma problemy psychiczne. Cover piosenki Sinatry w jej wykonaniu nabiera zupełnie innego, dramatycznego charakteru, przebija się przez niego głęboki smutek i samotność – tym dotkliwsza, że duchowa, nie fizyczna.

Oddziaływanie tej sceny nie byłoby tak silne, gdyby nie to, że występu Mulligan nie mącą praktycznie żadne montażowe cięcia. Podobno nakręcono go za jednym zamachem za pomocą trzech kamer, z czego każda była skierowana na innego aktora. Michael Fassbender i James Badge Dale mieli nigdy wcześniej nie słyszeć śpiewu tej aktorki, więc ich wzruszenie rzekomo jest autentyczne. Jak dla mnie są wiarygodni, a Wstyd przejmujący.



Ulubiony soundtrack serialowy



Nie, nie jest to bynajmniej ścieżka dźwiękowa Glee, którego „antystereotypowość” odstręczyła mnie po pierwszym sezonie. Uwielbiam natomiast soundtrack do Supernatural, czyli serialu, który otworzył mi uszy na AC/DC czy Deep Purple. Dwóch Amerykanów jedzie przez Amerykę (która naprawdę jest Kanadą) typowo amerykańskim wozem, w którym słuchają amerykańskich standardów rocka, dzięki czemu Supernatural to rasowy, amerykański serial drogi. Twórcy wplatają piosenki z głową – kiedy trzeba, wiosła są energiczne i nakręcają dynamikę sceny, a kiedy moment jest poważny, muzyka odpowiednio to komentuje. Gdy Scooby-Doo okaże się zbyt banalny, puśćcie swoim dzieciom właśnie ten serial, tematyka podobna, a przynajmniej ominie je niebezpieczeństwo polubienia tworów hannahmontanopodobnych. 


         

9 komentarzy :

  1. Polecam napisy początkowe z watchmen http://www.videolog.tv/video.php?id=417824 wagnera w Czasie Apokalipsy, Grek Zorba w Porachunkach http://www.youtube.com/watch?v=u6-NHK-GzwU mechaniczna pomarańcza http://www.youtube.com/watch?v=kLoVSAcz7M8 scena tytułowa wściekłych psów, wise up w Magnolii, Candy Coloured Clown w Blue Velvet, a najlepsza z wszystkiego: ostatnia scena Dr Strangelove. to tak pierwsze co na myśl przychodzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobają mi się Twoje typy :) W swojej notce odwołałam się do tytułów z ostatnich 5 lat, Ty zaś głównie do klasyki, ale oczywiście masz rację. Muszę koniecznie obejrzeć Watchmena!

      Usuń
  2. To ja może bardziej tytułami sypnę, bo konkretne sceny akurat nie przychodzą mi do głowy.

    Requiem for a Dream, Full Metal Jacket, George Lucas jest niedocenionym geniuszem, jeśli chodzi o łączenie obrazu z dźwiękiem: Star Wars, American Graffiti i THX 1138, a z nowszych, mniej znanych, może być Hanna Joe Wrighta. Pewnie można by jeszcze nawymieniać pare filmów De Palmy, Kubricka i Tarantino.

    A tak poza tym, to twoja lista jest bardzo fajna. Supernatural to moje guilty pleasure :) i muzykę rzeczywiście ma fajną.

    O! O, jeszcze Lynchowska Duna. Toto było epickie w tym filmie... I Blade Runner, i Flash Gordon, i The Venture Bros., i The Life Aquatic with Steve Zissou, i The Royal Tenenbaums.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na powitanie nowej koleżanki na FF - kilka moich (jak najbardziej subiektywnych) typów:

    "Sunrise, Sunset" z obfitującego w to co dobre w gatunku "Skrzypka na dachu"
    http://youtu.be/nLLEBAQLZ3Q

    "Elohi" na zamknięcie "Królowej Margot"
    http://youtu.be/Tps7Wirub9k

    "California Dreamin" - Chungking Express
    http://youtu.be/IAH-0GKvIrM

    A skoro Wong Kar Wai to i słynna scena barowa z "Upadłych aniołów" ("Speak My Language" w tle) i wiele innych




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że Twoje propozycje nie są mi znane, ale postaram się nadrobić zaległości, bo mnie zaintrygowały ;) I dziękuję za zainteresowanie i tak miłe powitanie na Forum!

      Usuń
  4. To ja może dorzucę 2 od siebie.
    1. Z filmy Rent - http://www.youtube.com/watch?v=MYc7sH6vZhU
    2. Oczywiście Chicago i block cell tango http://www.youtube.com/watch?v=TYmMagkfjfI

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłem z filmweba i baardzo mi się tu podoba i postaram się 'wbijać' częściej. W sensie mamy bardzo podobne gusta i filmowe i muzyczne więc spojrzenie na niektóre rzeczy z innej strony (choć jednak bardzo podobnej) zawsze jest fajne. W ogóle sam prowadzę coś takiego jak blog filmowo-muzyczny, ale do zajebistości Twojego trochę mi brakuje ;p

    Bo mamy:
    1. Stylowy Drive z elektropopami (Real Hero przede wszystkim, lekkość tego utworu rozwala). W ogóle tam cały ambientowy soundtrack robi świetne wrażenie, choć jak wiemy ambienty to bardziej muzyka tła, rewelacyjna do nauki.

    2. Blue Valentine z pijanym Goslingiem (gdybym był kobietą to sam nie wiem jak mocno bym go uwielbiał) i Grizzly Bearsami (+ Michelle rzecz jasna, od czasów jej Marylin'owego czarującego występu nikt nigdy nie jest na pierwszym planie prócz niej gdy oglądam film)

    3. 500 dni miłości rzecz jasna. Film tak prawdziwy, naturalny i optymistyczny, że faktycznie 'zombie dni' nie są takie straszne. (polecam też przed 'wschodem słońca' i przed 'zachodem' jakbyś cudem nie widziała :) )

    4. Carey Mulligan śpiewająca jak natchniona Sinatrę. Po tym występie uznałem, że krytyka o jej brak talentu to śmieszne rzeczy, sam czekam zawsze z niecierpliwością na wszystko co z nią w kinach wychodzi. Sam 'Wstyd' to też perełka. Fass mistrz.

    Nadrobię Across. Jeszcze Beatelsy, hard-rocki z lat 70-tych, The Bends na filmwebie to pewnie też jakiś rodzaj uwielbienia dla Radiowyjców ;) Sporo wspólnego, a przecież przeczytałem jednego posta, później poskaczę po innych.

    Supernatual jako serial polecasz czy tylko ścieżkę?

    + wysłałem zapro bo podobają mi się Twoje oceny, zrób z tym co chcesz ;p

    Jakbym sam miał polecać to musiałbym trochę poanalizować, ale pierwsze z brzegu to choćby Pixies i ostatnia scena Fight Club, Doorsi w Czasie Apokalipsy, Ennio Moriccone i 'Trio' jako epickość ostateczna w ostatnim pojedynku (+ Ectasy of Gold, czyli scena cmentarna jako najlepsza scena ever). Ennio plus soundtrack z Misji (Daniel's Oboe + The Misson, jako absoluty wręcz). A jakbym miał polecić jeden kawałek to 'Death is the Road to Awe' Clinta Mansella ze Źródła. Ostatnia minuta to coś co nie przelatuje sobie tak 'po prostu' ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak mi się cudownie czyta takie długie, miłe komentarze! :D Dziękuję:)

      Tak, The Bends na Filmwebie to rodzaj szczególnego uwielbienia dla Radiowyjców. Nick natomiast to hołd dla Beatlesów :D Dwa zespoły mojego życia.

      Supernatural polecam jako serial, chociaż wiadomo, z czasem nastąpiło zmęczenie materiału i sezony od szóstego do ósmego nie są już tak dobre, jak te pierwsze pięć. Oglądam bardziej z przyzwyczajenia teraz, ale te początkowe serie obejrzałam prawie na raz (bo na bieżąco jestem dopiero od siódmej). Polecam, to fajny, lekki serial, a ścieżka dźwiękowa to dodatkowy rarytas.

      Co do Twoich propozycji dobrych scen muzycznych, to oczywiście się zgadzam się, bo to częściowo takie klasyki, chociaż przyznam, że nie wszystko kojarzę. I super, że moje typy uważasz za słuszne, zgadzam się ze wszystkim co wypunktowałeś w 100%!

      A, i w wolnej chwili odwiedzę Twojego bloga i też postaram się odwdzięczyć komentarzem:)

      Usuń
    2. No to spróbuję Supernatural'a bo seriale mi się pokończyły :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...