niedziela, 9 grudnia 2012

Perwersyjna żonglerka stereotypami – o "Grze" Rubena Östlunda


Jesteście głupkami pokazując swoje komórki pięciu czarnym. Miejcie pretensje do siebie – pada w szwedzkiej Grze. Historia trojga sterroryzowanych dzieci, które zostają oskarżone o kradzież telefonu, a później psychicznie wycieńczone i wykorzystane przez bandę czarnoskórych rówieśników, służy reżyserowi do zdemaskowania społecznych fobii i stereotypów. To, co jednak w filmie fascynuje najbardziej, to tytułowa gra, rozstawienie na szachownicy poszczególnych figur i obserwacja interakcji pomiędzy nimi.


Grupka nie takiej to znowu ubogiej młodzieży postanawia wykorzystać fakt, że jest czarna i żerować na naiwności dzieci z tak zwanych dobrych domów. Dzielą się rolami – ktoś gra oskarżyciela, ktoś rozjemcę. Manipulują ofiarami w ten sposób, by te same uznały, że najrozsądniejszą rzeczą jest pojechanie do niby okradzionego brata i wyjaśnienie sytuacji. Udają się wspólnie na drugi koniec miasta, co w pewnym momencie zaczyna przypominać porwanie. Skołowani chłopcy chcą, by ten koszmar skończył się jak najszybciej, więc niemal dobrowolnie oddają wszystkie cenne przedmioty. Oprawcy nie tylko rozkoszują się zadawaną przemocą psychiczną i dominacją, ale też budują spaczoną etykę, której się trzymają: „ufasz czarnemu? Sam jesteś sobie winien, w końcu dzieci imigrantów są biedne i mają prawo wykorzystywać rozpuszczonych białasków”. W końcu oni tylko odgrywają rolę, jaką narzuciło im społeczeństwo – osób poślednich, gorszych.     

Darek Arest w „Filmie” (nr 10/2012) prorokuje, że Ruben Östlund zostanie wkrótce jednym z najważniejszych twórców europejskiego kina. O ile zgadzam się z tym, że „tytułowa gra toczy się na wielu poziomach i uwzględnia zmienność ról”, lub że „wisząca w powietrzu przemoc jest boleśnie namacalna i przyziemna”, a „kreacje młodych aktorów są zadziwiające”, to nie sądzę, aby reżyser „nie podsuwał publicystycznych tez”, czyli nie widzę głównej zalety, jaką widzi Arest. 

Czy pamiętacie, na czym polega fenomen opowiadań Tadeusza Borowskiego? Pisarz opisuje życie w obozie koncentracyjnym w sposób maksymalnie zdystansowany i to właśnie ten trącący cynizmem behawioryzm sprawia, że widzimy ludzkie tragedie w pełnym ich wymiarze. Prawdy nie zaciemniają biadolenia, subiektywny punkt widzenia. Podobną technikę zastosował Östlund. Pic tkwi w technice nagrywania obrazu – cały sfilmowany jest w bardzo długich (nawet ośmiominutowych) ujęciach ze statycznej kamery, która zwykle obejmuje swym okiem całe pomieszczenie. Dzięki temu cały czas mamy wrażenie, że oglądamy zapis z kamery przemysłowej (w związku z tym forma przypomina dokument) lub obserwujemy wydarzenia, które mają miejsce po drugiej strony ulicy. Zamiast na konkretnych osobach, skupiamy się też bardziej na interakcjach zachodzących w grupie, a cała przygoda chłopców nabiera wymiaru bezlitosnego eksperymentu. Realności dodaje także czas trwania produkcji, który wynosi dwie godziny, a więc dokładnie tyle, ile trwały autentyczne „napady” (scenariusz powstał w oparciu o notkę prasową o młodocianych przestępcach, którzy w centrum Göteborga okradali dzieci sposobem „na małego brata”). 

Gdyby Östlund zaprzestał na samej opowieści o zastraszanych dzieciach, osiągnąłby efekt, o jakim napisał redaktor „Filmu”. Tymczasem w Grę włączone są komentarze, z których płynie jednoznaczny wniosek: znieczulenie społeczeństwa to plaga. Wplecenie jakby niezależnego wątku kołyski służy temu, by pokazać, jaki problem sprawia zmierzenie się z niecodzienną sytuacją, która burzy ustalony porządek. Bezpańskie łóżeczko, które zagradza drzwi w wagonie pociągu, teoretycznie nikomu nie przeszkadza, jednak w razie sytuacji awaryjnej utrudniałoby ewakuację. Nikt nie wpadł na to, że być może ktoś wstawił je na jednej stacji, by na innej ktoś umówiony je odebrał. Personel z uporem maniaka nakazuje usunięcie kołyski i robi wszystko, by ponownie zapanować nad sytuacją. To pedantyczne podejście do obowiązków i chorobliwe zmierzanie do utraconego ładu kontrastuje z obojętną postawą świadków prześladowania grupki chłopców. Co najgorsze, ludzie ci czują, że zrobili wszystko, co było w ich mocy. Najpierw dzieci słyszą, że nikt nie wezwie policji, póki nic stało się nic poważnego, później zaś, w czasie rozróby w pociągu, jedyną pomocą, jaką zyskują od dorosłych, jest chęć złożenia przez jednego z nich zeznań na ewentualnej sprawie sądowej. Hipokryzja uderza z ekranu tak boleśnie, że seans Gry staje się doznaniem skrajnie wyczerpującym, wbijającym igłę w najbardziej newralgiczne punkty społeczeństwa (głównie szwedzkiego, jednak czy w Polsce nie stykamy się z podobnymi zjawiskami?). 


Östlund nie pozostaje bezstronny, twardo karci swych rodaków. Co więcej, jest w tym bezlitosny, sprowadza system do absurdu. Kiedy sprawiedliwość w swe ręce bierze ojciec jednego z poszkodowanych chłopców, mężczyzna zostaje przydybany przez jedną z obserwujących przepychanki kobiet, która grozi mu policją. Kiedy przemoc zachodzi między nieletnimi, nie warto zwracać na to uwagi, bo „to pewnie chuligani” (a interweniujący może zostać oskarżony o uprzedzenia rasowe). Natomiast kiedy ktoś dorosły szamocze się z czarnoskórym dzieckiem, należy go publicznie wychłostać. Reżyser demaskuje utrwalone stereotypy i chociaż trudno mu nie przytaknąć, to nie udało mu się uniknąć moralizatorstwa. Więcej niż psychologicznego studium zachowań jest tu społecznego zaangażowania i nieprzychylnych diagnoz. Mimo tego Gra pozostaje filmem mocnym i ciekawym, który na swój sposób hipnotyzuje sączącą się pomiędzy kadrami perwersją. 

Gra: dramat, Dania, Finlandia, Szwecja 2011. Reżyseria: Ruben Östlund. Scenariusz: Ruben Östlund, Erik Hemmendorff. Zdjęcia: Marius Dybwad Brandrud. Muzyka: Saunder Jurriaans, Daniel Bensi. Obsada: Anas Abdirahman, Sebastian Blyckert, Yannick Diakité, Sebastian Hegmar. Czas: 1 godz. 58 min.

1 komentarz :

  1. "Personel z uporem maniaka nakazuje usunięcie kołyski i robi wszystko, by ponownie zapanować nad sytuacją. To pedantyczne podejście do obowiązków i chorobliwe zmierzanie do utraconego ładu kontrastuje z obojętną postawą świadków prześladowania grupki chłopców." Jak dla mnie to to pedantyczne podejście do obowiązków, działanie według zasad - jest przede wszystkim kontrastem do zachowań dzieci emigrantów, które nie bawią się w przestrzeganie jakichkolwiek zasad ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...