Od 28 grudnia w kasach Multikina za niewygórowaną kwotę 1,50zł możemy nabyć nowy miesięcznik „Multikino&Gala”. Na stronie multipleksu przeczytamy, że pozycja ta to więcej niż kino, więcej niż magazyn, ja natomiast utytułowałabym ją zwyczajnie „gazetką”, bo „magazyn” to brzmi jednak zbyt dumnie.
68 stron o gwiazdach i filmach to nic innego, jak 68 stron reklamy tego, co na ekrany Multikina trafi do końca stycznia (plus kilka artykułów, które mogłyby się znaleźć w każdym plotkarskim czasopiśmie). W związku z tym nie spodziewajmy się tu obiektywizmu, superlatywy krzyczą już z samej okładki („Sęp” – film na hollywoodzkim poziomie). W środku jest tylko gorzej, bo pijarowcy poszli na całego: Michał Żebrowski i Anna Przybylska: (…) Polskie kino doczekało się wreszcie pary marzeń, filmowego „dream teamu” (no tak, bo przed tą dwójką to mieliśmy w Polsce tylko teatr cieni i pantomimę); Daniel Olbrychski: po rolach w „Salt” u boku Angeliny Jolie i w „Sępie” udowodnił, że jest gwiazdą kina akcji światowego formatu (czy Olbrychski musi cokolwiek komukolwiek udowadniać?), Michał Żebrowski i Paweł Małaszyński: świetnie czują konwencję kina akcji. Potrafią połączyć doświadczenie ze szkoły aktorskiej z fascynacją amerykańskimi filmami (bo jeśli film nie przypomina produkcji hollywoodzkiej, to już nie opłaca się go oglądać…), i tak dalej, i tak dalej, w podobnym tonie utrzymano także pozostałe teksty. Wszystko, na co pójdziesz do Multikina, jest „niezwykle”, „znakomicie zagrane”, „szokujące”, „zapierające dech w piersiach” (te wyświechtane epitety można mnożyć długo) i w ogóle kino to nie kino, tylko jakaś magiczne wrota to fucking Narnia.
Pora zadać najważniejsze pytanie: czy tu jest w ogóle co czytać? „Multikino&Gala” jest bardziej przeznaczone do oglądania (średnio 75% każdej strony zajmują fotografie), ale zdarzają się całkiem rzetelnie opracowane zagadnienia, jak na przykład tekst o Hobbicie, który w całkiem zgrabny, aczkolwiek mocno skondensowany sposób przedstawia przebieg powstawania filmu – od narodzin pomysłu na pierwowzór literacki w głowie samego Tolkiena, po plany Petera Jacksona dotyczące kolejnych odsłon. Na temat numeru, to jest artykuł o wspomnianym Sępie, należy spuścić zasłonę milczenia, a może lepiej zakryć go jakąś dyktą, żeby nie wpaść w wazelinowe błocko. Stosunkowo dużo miejsca poświęcono również sylwetce Russella Crowe’a, ale za oś tekstu autor powziął nie filmy aktora, lecz jego romanse (czy wymaga to komentarza?). Dobre pół gazetki zajmują krótkie, 4-akapitowe opisy premier, które przypominają wycinki z pressbooków. To tyle, jeśli chodzi o część „Multikino”, która prezentuje się dość smutno…
…w przeciwieństwie do części „&Gala”, która przysporzyła mi niemało radości. Otóż dzięki niej wiem, że żeby skraść look Anny Przybylskiej powinnam przyodziać sukienkę marki Elisabetta Franchi za jedyne 2200zł, szpile od Louboutina za 2900zł i naszyjnik z butiku Gosi Baczyńskiej za 1575zł. Jaka szkoda, że już dawno po mojej studniówce, zapewne bym sobie coś z tego zestawu strzeliła, a tak to gdzie ja będę w tym chodzić, przecież nie po Bramkach. Faceci, dla Was również się coś znajdzie – niezobowiązujący look à la rewolucjonista, czyli skarpetki naciągnięte na nogawki dresów dokładnie jak u Roberta Kupisza. Co więcej, redaktorzy chcą też ubierać Wasze dzieci, bo wiadomo, że dobrych nawyków modowych warto uczyć od przedszkola (pamiętam, że we wczesnej podstawówce najbardziej dumna byłam z moich targowych legginsów w dalmatyńczyki, czy naprawdę potrzeby najmłodszych się tak zmieniły?). Dobra, skończ z tym hejtem Dominika, bo się rozdrabniasz. Dodam, że gazetka oferuje nam również przewodnik po Paryżu z naciskiem na plenery z Nędzników, fotoski z czerwonych dywanów oraz dwie strony ploteczek, co by nie umknął nam przypadkiem nowy romans Jude’a Lawa.
Jedną z największych zalet tej nowości na rynku filmowej prasy są niewątpliwie kupony zniżkowe, które możemy wyciąć z jednej ze stron. Dzięki nim do 28 lutego kupimy dwa bilety w cenie jednego na dowolny maraton filmowy (np. na TarantiNOC 18 stycznia), koncert (najbliższy to Coldplay Live 17 stycznia) i „poranki” dla dzieci. Czwarty rabat to 15% zniżki na zestaw Multihit (duży popcorn i duża Coca-Cola).
Nie spodziewajcie się po „Multikino&Gala” znanych nazwisk (redaktor naczelną jest ta sama osoba, która pełni tę funkcję w „Gali”, czyli Agnieszka Jastrzębska). Target tego tytułu wydaje mi się jasny, mianowicie pismo wydawane jest z myślą o przeciętnych pożeraczach popcornu, których nie ciekawią produkcje studyjne, ale lubią spędzić wolne popołudnie w multipleksie. Osoby bardziej biegłe w temacie lub z aspiracjami filmoznawczymi będą zawiedzione. Ot, taka kolorowa broszurka dla tych, którzy chcą być na bieżąco z premierami, ale nie czują się na tyle zainteresowani, by sięgnąć po „Film” czy „Kino”. W porównaniu do tych pozycji „Multikino&Gala” jest śmiesznie tanie, co obok kuponów rabatowych stanowi decydującą cechę, jeśli wahacie się, czy jednak po to wydawnictwo sięgnąć. Ambitne czy nieambitne – przy tak ubogim wyborze magazynów filmowych, jaki mamy w Polsce, i tak wydaje mi się rzeczą wielce chwalebną, że coś takiego powstało i zasiliło te anemiczne szeregi.
nawet o tym nie słyszałam, ale przyznam szczerze, że kupiłabym dla kuponów zniżkowych :)
OdpowiedzUsuńTak, kupony to fajna sprawa! Pewnie bym sama wykorzystała jeden na TarantiNOC, gdyby nie to, że styczeń jest taki fatalny dla studentów. :(
Usuńty masz dzieci rodzić a nie pierdołami zajmować się!
UsuńAle niby na której stronie są te kupony rabatowe? Bo chyba nie widzę ich... :D
OdpowiedzUsuńDali 4 na krzyż na 41 stronie :D
Usuń