czwartek, 28 lutego 2013

"Wstyd": siła niedopowiedzenia

Jeśli śledzicie mój fanpage w miarę uważnie, to możecie pamiętać, że żaliłam się na brak Wstydu wśród nominacji OBF w kategorii najlepszy film. Dzisiaj notka o tym, skąd we mnie taki zachwyt nad obrazem Steve'a McQueena, próba interpretacji i komentarz do wydania DVD.


Wstyd to obraz bardzo krzywdzony. Słyszałam opinie, że to “film o pukaniu” albo “zwykły pornol”, oczywiście w żadnej nie widzę krztyny prawdy. Jeśli założę sukienkę w cętki, to nie stanę się lampartem, prawda? Tak samo obecność seksu nie musi łączyć od razu filmu McQueena z porno. Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś nazywał tak Antychrysta, chociaż Trier realizował o wiele śmielsze sceny. Domyślam się, że różnica polega na tym, że w produkcji Duńczyka obserwowaliśmy wciąż jedno małżeństwo, a Brandon ma niezliczoną rzeszę partnerek, z którymi nic poza relacją cielesną go nie łączy - zupełnie jak aktorów rejestrujących swoje igraszki. Jednak o ile erotykę ogląda się dla osiągnięcia przyjemności, to nie wyobrażam sobie, żeby Wstyd kogoś pobudził: raz, że zdjęcia Seana Bobbitta są głównie statyczne i pokazują jedynie krótkie fragmenty aktów, dwa - postać Brandona od pierwszej sceny, kiedy nieruchomo leży na łóżku, spowita jest aurą przykrej tajemnicy, jest w nim jakaś choroba (na tle niebieskiej pościeli skóra Fassbendera wydaje się lekko sina, aktor przez kilkanaście sekund nie mruga, przez co sprawia wrażenie martwego). Wszystko, co jest istotne we Wstydzie, pozostaje w sferze domysłów; te niedopowiedzenia zaś stanowią największą wartość filmu.

Brandon to nowoczesny Nowojorczyk, który realizuje modny model dobrze ustawionego singla koło trzydziestki. To wyjście bardzo wygodne, zwalniające z wszelkiej odpowiedzialności, której tak boi się bohater. Niezła praca, własne mieszkanie, dobrze dopasowane stroje i spojrzenie, którego nie powstydziłby się sam Christian Grey - z pozoru Brandon ma wszystkie atrybuty człowieka sukcesu. Jest całkowicie skoncentrowany na zaspokajaniu własnych potrzeb, aż do momentu, gdy w jego hedonistyczne królestwo targną dwie kobiety, szukająca stałego związku Marianne i zagubiona w wielkim świecie siostra Sissy. Brandon nie wierzy w dozgonną miłość, jednak jak mu się nie dziwić? Reżyser tworzy galerię postaci, w której każda relacja międzyludzka ma kiedyś swój kres: Sissy rozstanie z chłopakiem opłakuje w ramionach szefa Brandona, który tym samym zdradza żonę, Marianne jest rozwódką, a sam Brandon potrafi uwieść każdą kobietę niemal na oczach jej partnera. W tych realiach dążenie do samozaspokojenia dominuje nad jakimikolwiek wartościami wytworzonymi przez kulturę, każdym człowiekiem kieruje popęd płciowy, a McQueen śpi z Freudem pod poduszką. Problem Brandona nie tkwi w nihilizmie, lecz w braku kontroli. Trochę jak Eric Parker, bohater Cosmopolis, jest pusty w środku, więc szuka coraz silniejszych bodźców, które sprawiłyby, że w końcu coś poczuje. Kiedy Marianne próbuje go usidlić, ten ucieka w popłochu, przerażony wizją utraty wolności. Największe spustoszenie sieje jednak Sissy. Przyzwyczajony do jednonocnych znajomości Brandon nie może znieść, że ktoś wymaga jego uwagi dłużej, w dodatku nie do końca zrównoważona psychicznie siostra potrzebuje jej naprawdę dużo. Co gorsza, drażni go swoją seksualnością. Pragnąca bliskiego kontaktu fizycznego dziewczyna non stop przypomina Brandonowi o jego zniewoleniu seksem. Nie ma tu podtekstów kazirodczych, jak chcieliby niektórzy, Sissy to po prostu intruz, burzący idealne życie Brandona - albo inaczej - demaskujący jego miałkość. Ze strzępków dialogów między tą dwójką dowiadujemy się, że prawdopodobnie mają za sobą jakieś przykre doświadczenia z dzieciństwa, od których zwłaszcza Brandon usiłuje się odciąć ("my nie jesteśmy źli, tylko przyszliśmy z niedobrego miejsca").


Po kłótni siostrą bohater wyrusza w swoją ostatnią, mroczą odyseję. Pierwszym przystankiem jest bar, w którym Brandon cynicznie i świadomie napastliwie uwodzi napotkaną tam kobietę. Mimo że jest z nią jej chłopak, ta bez oporu poddaje się bezwstydnym zalotom nieznajomego. Dla mężczyzny jest to ostateczne utwierdzenie się w przekonaniu, że żyje w świecie pozbawionym jakichkolwiek stałych wartości. Po tak bolesnym doświadczeniu nie pozostaje nic, jak po schopenhauerowsku zatracić się w przyjemnościach, stąd wizyta w klubie gejowskim i schadzka z dwoma prostytutkami. W Brandonie coś jednak pęka; nagle dociera do niego, że całe jego "niezależność" była tylko maską dla jego smutku i pustki. Wrażliwa Sissy, która do tej pory wydawała mu się ciężarem, okazała się jedyną osobą, która może mu pomóc, nauczyć czuć cokolwiek poza frustracją i chucią. Aby otrzymać nowy start, bohater musiał najpierw sięgnąć dna.

We Wstydzie istotna jest przemyślana, niemal symetryczna kompozycja filmu. Najbardziej wymowne są tworzące klamrę sceny w metrze, przedstawiające zachowanie Brandona przed i po jego upadku. Ale  wyprawy kolejką mówią o nim jeszcze więcej: na początku filmu spogląda na współtowarzyszy podróży z pogardą, bo nie dosięgają do pięt jemu, człowiekowi sukcesu. Gdy pobity i upodlony wraca do domu ze swojej całonocnej eskapady i ponownie spogląda na grupę ludzi w metrze, dostrzega, że nie jest od nich w niczym lepszy. Tę sama rolę stanowią zdjęcia Brandona na tle wielkiego, rozświetlonego nocą miasta, którym odpowiadają kadry sfilmowane w ten sam sposób, jednak Brandon moknie w deszczu, a modny płaszczyk zastąpiło niechlujne ubranie; bohater nie spogląda przed siebie jak łowca czyhający na zwierzynę, lecz tonie we łzach. Subtelnie, niemal bez żadnych słów, McQueen ukazał moralną katastrofę, zdemaskował pozorną wygodę nowoczesnego stylu życia.


O ile wszędzie podkreśla się bardzo dobrą, ofiarną rolę Michaela Fassbendera, to mam wrażenie, że Carey Mulligan jako Sissy pozostaje niedoceniona. A przecież najwięcej dowiadujemy się o tej postaci w trakcie niesamowitego wykonania przez aktorkę piosenki Sinatry New York, New York - na jednym ujęciu, za pomocą samego spojrzenia i tembru głosu odkrywa przed widzem cały bagaż emocjonalny swojej bohaterki. Scenie tej poświęciłam wcześniej uwagę już tutaj: Subiektywny przegląd najlepszych scen muzycznych.

A jak prezentuje się wydanie DVD Wstydu? Zacznijmy od tego, że ma ono formę nielubianego przeze mnie, tandetnego zestawu książeczka + płyta. Z 22 stron tekstu i zdjęć nie dowiemy się niczego zaskakującego, zawarto tam streszczenie fabuły, kilka cytatów z prasy, akapit o współpracy McQuenna z resztą ekipy filmowej oraz krótkie biogramy jego, Fassbendera, Mulligan i scenarzystki, Abi Morgan. Zilustrowano to kadrami z filmu i całość wygląda całkiem estetycznie, jednak to nadal tylko coś w stylu gazetowego dodatku. Chociaż może trudno sobie to wyobrazić, zawartość płyty prezentuje się jeszcze gorzej. Gutek Film nie umieścił na niej żadnego gratisu, żadnego spotu, galerii, o making offie już nie wspominając. Start filmu, ustawienia i wybór scen to wszystkie dostępne opcje (które wyświetlają się po obejrzeniu dwóch reklam i zwiastuna Mistrza, o tym dystrybutor nie zapomniał). Przyznam, że taka polityka nie zachęca do kupowania oryginalnych płyt, jednak ktoś, kto zachwycił się Wstydem tak jak ja, pewnie i tak nie będzie narzekał (zwłaszcza, że koszt DVD jest niewysoki - 29,99zł). Widzę jednak, że wypuszczenie na rynek wydań tak ubogich, że niemal ułomnych, staje się normą, a to nie napawa optymizmem.

5 komentarzy :

  1. bardzo ciekawy blog, przeczytałam chyba wszystkie notki i śledzę na bieżąco :) ale jakoś zablokowała mi się funkcja napisania do Ciebie wiadomości. chciałam spytać czy mogłabyś też zrecenzjować książki? ostatnio przeczytałam ''osobliwy dom pani peregrine'', nie zachwyciłam się ale chciałabym wiedzieć co Ty o tym sądzisz. moją ulubioną książką jest ''cień wiatru'' autorstwa carlosa ruiza zafona, ale nie pogardzę też pozostałymi dwoma częściami- "gra anioła" oraz "więzień nieba", serdecznie polecam i jeśli jest taka możliwość z niecierpliwością czekam na recencje. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mnie cieszy, że są osoby, które tak pilnie śledzą tego bloga, dzięki:)

      Co do recenzowania książek, to kiedyś przeszło mi to przez myśl, ale sprawa nie jest taka prosta. Paradoksalnie, studenci polonistyki mało czytają "dla siebie", bo cały czas zajmuje im czytanie pozycji zadawanych na zajęciach. (OK, może ci lepiej zorganizowani ode mnie mają czas, ale ja się ledwo wyrabiam z tym, co obowiązkowe). Dlatego nie jestem za bardzo na bieżąco z nowościami, zwłaszcza tymi zagranicznymi. Nie znam "Osobliwego domu...", ale "Cień wiatru" udało mi się przeczytać jakieś 2 lata temu :) Trochę słabo już go pamiętam, ale to była nieźle napisana, wciągająca rzecz. Podobało mi się na tyle, że chciałam sięgnąć też po inne książki Zafona i nawet to zrobiłam, ale ostatecznie nie miałam jakoś na to humoru i w końcu musiałam oddać je do biblioteki. Ale myślę, że jeszcze do nich wrócę. Odpowiadając jeszcze zwięźle na Twoje pytanie - jeśli kiedyś będę pisać o beletrystyce, to raczej nie tutaj, bo nie chcę już mieszać filmu z literaturą, ale może kiedyś coś gdzieś skrobnę! :)

      Natomiast na 100% będę na blogu recenzować publikacje związane z kinem (planuję to już od pewnego czasu). Ostatnio czytałam "W mgnieniu oka. Sztuka montażu filmowego" i nawet już mniej więcej ułożyłam sobie w głowie to, co chcę o niej napisać, zrobię to na dniach!

      A co do wysyłania prywatnych wiadomości, to nie mam pojęcia, o co może chodzić - już się kontaktowano ze mną w ten sposób i nie było problemów. Może jakiś krótkotrwały błąd Ci wyskoczył. Zawsze można jeszcze wysyłać prywatne wiadomości za pośrednictwem fejsbukowego fanpage'u :)

      Usuń
  2. co do ''osobliwego domu pani peregrine''prawa do ekranizacji zostały sprzedane wytwórni 20th Century Fox, a reżyserem filmu ma być Tim Burton, znany m.in. z reżyserii filmów: "Batman", "Alicja w Krainie Czarów" czy "Charlie i fabryka czekolady", dlateego ciekawię się czy film będzie lepszy od książki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał! Nie wiedziałam, że Burton się za coś takiego bierze! Skoro tak, to nie ukrywam, że moje zainteresowanie książką znacznie rośnie. Będę się interesować i śledzić ten wątek, może w końcu sięgnę też po powieść :)

      Usuń
  3. autor książki umieścił taki oto filmik http://www.youtube.com/watch?v=wVegDhDxLeU&list=UUQRQ9X4Y_lFbDrSftP_vNDw&index=1 może Cię zainteresuje :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...