Minął październik – studenci wrócili na uczelnie, a serialopożeracze przed monitory. W tym roku mój apetyt jest dość słaby i spośród jesiennych premier na bieżąco śledzę zaledwie cztery tytuły: dziewiąty sezon Supernatural (oby ostatni), piąty Pamiętników wampirów, czwarty The Walking Dead oraz trzeci American Horror Story. Zapisałam te tytuły bez namysłu co do kolejności, ale po chwili zastanowienia stwierdzam, że przypadkowo wyszedł mi ciąg od najbardziej wymęczonego po najświeższy, dający największe nadzieje na naprawdę dobry sezon. W post scriptum znajdziecie też krótki komentarz do najgorszej serialowej chałtury, z jaką dane mi było obcować – Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.
Spoilery!
I’m no angel
Supernatural zaczęłam oglądać podczas emisji szóstego sezonu. Wtedy to serial ten zapewnił mi wiele niedospanych nocy i niemal deliryczne stany między jednym a drugim kilkuodcinkowym maratonem, jakie urządzaliśmy sobie z bratem. Mniej więcej w tym czasie zaczął się też haniebnie psuć, przez co już któryś raz z rzędu narzekam na blogu, że oglądam go jeszcze tylko z sentymentu. Pierwsze cztery epizody dziewiątej serii niczego zasadniczo nie zmieniają, aczkolwiek trafił się jeden tak dobry, że już zapomniałam, że Erica Kripke na coś takiego stać. Na myśli mam trzeci, I’m No Angel. Gdy tylko w serialu pojawiła się postać Castiela, szybko zmieniłam „team Dean” na „team Cas” i tego się ciągle trzymam: uczłowieczony anioł, który zupełnie nie rozumie norm panujących na ziemi, to źródło rozbrajającego humoru. Dlatego też przy wymienionym odcinku, poświęconym miłosnym rozterkom bohatera, uśmiałam jak za starych, dobrych czasów. To by jednak było na tyle. Katalog ponadnaturalnych stworzeń dawno został przerobiony od A do Z i wrogowie Winchesterów są już nudni (chociaż pomysł z Wiedźmą z Oz był niezły), a ilość sytuacji, w których bracia zostali ściągnięci z nieba/piekła/czyśćca sprawia, że trudno się czymkolwiek przejąć czy wzruszyć. Dean może przez kilkanaście odcinków drżeć o zdrowie Sama i cudować, żeby go utrzymać przy życiu, ale ja i tak wiem, że to jest jeden wielki bullshit, bo zmartwychwstania to w Supernatural norma.
A little party never killed nobody (?)
Zdarza się czasami, że seriale, po których niczego dobrego się już nie spodziewamy, dostają nagle speeda i wznoszą się na telewizyjny Olimp. Tak było w przypadku czwartego sezonu Pamiętników Wampirów, który po miałkim początku zaoferował widzowi krwawe, bardzo pocieszne jazdy Eleny. Niestety wyłączyła już bitch mode i wróciła do swojego perfekcyjnego, mdłego wcielenia. Pierwsze cztery odcinki piątej serii to przede wszystkim szereg rozterek, które ogląda się już z trudem: problemy żałosnego trójkąta Elena – Damon – Stefan („nie możemy być szczęśliwą parą, bo wtedy Stefan jest smutny”) oraz Bonnie dorzucająca z zaświatów swoje niepotrzebne trzy gorsze. Odczuwalny jest też brak najciekawszej postaci, jaka ostatnio się przewijała przez serial, czyli Klausa (ten ma swojego spin-offa, The Originals, którego jeszcze nie widziałam). Jedno się natomiast w Pamiętnikach nie zmienia – zasada, zgodnie z którą żadne śmiertelne niebezpieczeństwo nie jest powodem do opuszczenia imprezy. A właściwie balu, bo co druga to nie jest zwykła potańcówka, tylko gala w strojnych sukniach albo najlepiej kostiumach. Cholera, że też w moim liceum przez trzy lata była tylko jedna dyskoteka do 21.00 plus nieudana studniówka! Pech. Skoro już serial powtarza wszystkie możliwe schematy, dobrze by było, by powtórzył też ten z ubiegłego roku, czyli nagły wzlot po słabym początku. Pierwszą część zadania, to jest marny start, ma już za sobą.
Who’s the baddest witch in town?
Po dobrej historii nawiedzonego domu i bardzo dobrej opowieści o szpitalu psychiatrycznym przyszedł czas na sezon poświęcony czarownicom. Formuła niezależnych od siebie serii nie pozwala twórcom popaść w rutynę ani widzom w znużenie. Z American Horror Story mam jednak zawsze ten sam problem: początek jest świetny, opening co raz to lepszy (w Coven wybitny, ciarki gwarantowane!), Jessica Lange za każdym razem bryluje, a coraz bardziej chore pomysły scenarzystów budzą na mojej twarzy głupawy uśmieszek wyrażający szok, niesmak i podziw jednocześnie. Tyle że… Tyle że w pewnym momencie coś się wypala i kończę kolejne serie z uczuciem lekkiego zawodu. Prognoza na Coven wydaje się podobna. Obok wątków genialnych (wszystko, co dotyczy Jessici Lange i Kathy Bates) znajdują się takie, które flirtują z groteską zbyt nachalnie (Evan Peters jako Frankenstein). Co z tego ostatecznie wyniknie? Na pewno serial doskonale zagrany, oryginalny, odważny i bezpruderyjny. Tego jestem pewna, bo to już znaki firmowe American Horror Story. Trzymam tylko kciuki, by wyrównał poziom i utrzymał go do samego końca.
Zombie wciąż na chodzie
The Walking Dead to serial, który jeszcze rok temu był jednym z moich ulubionych, a gdy ktoś mówił mi, że go nie zna, pytałam: „to co ty robisz ze swoim życiem?”. Druga połowa trzeciego sezonu, pełna zapchajdziur i średnio udanych rozwiązań, mocno nadgryzła nieskalaną wcześniej reputację produkcji. Czwarta odsłona budzi moje mieszane odczucia, głównie dlatego, że w pierwszych trzech odcinkach brak wyraźnego punktu zaczepienia. Niby głównym tematem jest panująca epidemia, ale wiadomo, że wkrótce będzie musiała mieć swój kres, bo w innym przypadku za dwa odcinki wymrą wszyscy bohaterowie. Nowe postaci wprowadzono tylko po to, by za chwilę je uśmiercić, a starzy wyjadacze gadają za dużo, część dialogów jest zbędna, służy tylko zapełnieniu czasu antenowego. Niezawodne są tylko zombiaki – świetnie ucharakteryzowane, wciąż wprowadzające tak samo stężone napięcie i atmosferę osaczenia. Siekiera w mózgu i rozsypujące się flaki zawsze cieszą tak samo.
Post scriptum
W tym roku zarażono mnie sympatią do produkcji ze stajni Marvela, a więc sięgnęłam także po Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. Pierwszy odcinek zrobił na mnie fatalne wrażenie. Nieprzychylne opinie znajomych, którzy zaszli dalej, sprawiły, że nie będę łaskawa i nie dam serialowi drugiej szansy. NIC mi się w nim nie podobało, wszystko było płaskie i nijakie. Widocznie twórcy uznali, że samo umiejscowienie akcji w marvelowskim uniwersum wystarczy, aby widownia się posikała z wrażenia, bo w końcu to MARVEL, no i AGENT COULSON, a epizodycznie nawet gra tu ROBIN, wow. A gdzie tu pomysł, gdzie postaci? Ciekawiej zapowiadające się intrygi widziałam w Inspektorze Gadżecie.
W pamiętnikach za niezły motyw uważam pomysł z tym, że Elena i Stefan zawsze się poszukują i kochają - podręczą się jeszcze trochę w tym trójkącie. Nie pojmuję jednak jak to jest, że w tym serialu czarne charaktery wprowadzają w ten sam sposób (początkowo nie było wiadomo jak wygląda Klaus, to samo było z Silasem, początkowo wszyscy robili wszystko by Klausa zabić, potem nawiązali z nim nie raz nie dwa współpracę i to samo robią teraz z Silasem bo pojawia się inny wróg - tym razem kłopoty na Univerku). Nie maja innego sposobu na wprowadzenie wroga? Tworzą do tego tak ciekawe postaci, że właściwie ogląda się serial tylko dla nich. Paradoks. Supernarutala już jak wszyscy oglądam z przyzwyczajenia i mam nadzieję że sezon ten będzie ostatni, bo serio już nie ma potwora, z którym dzielni bracia mogli by walczyć. Wydaje mi się, że obecny sezon American Horror story ma szansę być o wiele lepszym od tego drugiego ( w dwójce nie pasowało mi mieszanie wątku kosmitów i chorych eksperymentów w szpitalu, nawiedzenia i seryjnego mordercy, za duży miszmasz) za to sezon trzeci wydaje się być poświęcony tylko czarownicom i jak zwykle w tym serialu jest to tak pokręcone, że nie da się przewidzieć co wydarzyć się może w kolejnym odcinku ( i kto choć wydawał się jedna z głównych postaci, zginąć). Z nowych seriali mogę polecić Witches of the East End - do 4 odcinka jest nieźle na tyle, że jestem ciekawa co będzie dalej. Pilot Draculi wcale nie zachęca do dalszego śledzenia tej historii (w totalnie ekspresowym tempie wprowadzają wszystkie postaci jak na tacy przedstawiają ich motywacje bohaterów kreując zgodnie z tym obrazem znanym z filmu Copoli. Czy nikt już nie pamięta, ze w książce Stokera Dracula był bezwzględny?). Regin zapowiada się kostiumową wersje Plotkary i raczej nie obejrzę póki nie dostanie zamówienia na kolejny sezon.
OdpowiedzUsuńSłusznie zauważyłaś, Pamiętniki wciąż powielają te same/podobne schematy. Jestem ciekawa tego The Originals, bo podobno lepsze póki co niż Pamiętniki.
UsuńJak pisałam notkę to szukałam oficjalnego potwierdzenia, że 9. sezon Supernatural jest ostatni, i o zgrozo - nie znalazłam. Nie dadzą temu serialowi odejść z resztką godności!
A mi też się w AHS Asylum nie podobali kosmici, ale zauważ, że w Coven też jest niezły miks, bo dla odmiany pojawiają się zombiaki i Frankenstein. Czy to dobrze, czy to źle, jeszcze nie wiem, zobaczymy, jak to się dalej rozwinie.
A z nowymi tytułami jestem ostrożna, trochę szkoda mi czasu na poszukiwania na własną rękę, tym bardziej że mam mnóstwo seriali zaczętych i odłożonych. Poczekam, aż wyjdą większe części nowych sezonów i aż ktoś mnie zapewni, że to i to jest zachwycające. :) Marvela sprawdziłam, ale to kicha, sprawdzę jeszcze The Originals i koniec.
No tak, przyznam, że miałam nadzieję posikać się ze szczęścia na widok SHIELD. Aczkolwiek... obejrzałam pierwszy odcinek i stwierdziłam, że spodziewałam się czegoś innego. Obejrzałam drugi i się zniechęciłam. Obejrzałam trzeci i szczerze mówiąc nie wiem, czy dobrnęłam do 4go. A miałam tak wielką nadzieję, tak wielką!
OdpowiedzUsuńSupernatural także oglądam jedynie z sentymentu i podobnie jak Ty, gdy tylko Castiel na ekranie ja od razu odtańcowuję taniec godowy w jego kierunku. Tekst z anielskim ostrzem był genialny, odcinek również ciekawy, choć ten ostatni halloweenowy również nie najgorszy. Nie rozumiem czemu go kontynuują- choć może nasza miłość do Deana ma moc! Ponoć będzie kolejny sezon....
Pamiętniki wampirów zaczynają mnie już potężnie irytować. Obawiam się, że będę musiała rzucić go w cholerę, bo za bardzo zaczyna być nijaki, tak jak książka. Faktycznie chyba postać Klausa nadawała charakteru. Siostra mówi, że Originals o wiele lepsze od Pamiętników, choć pierwszy epizod nie zwiastuje tak dobrej zabawy.
The Walking Dead także zaczyna mnie nużyć. Nie mniej, ciekawa jestem tych nowych "przygód", których doświadczą bohaterowie. Fakt faktem trochę zirytował mnie początek- "dajmy jej chłopaka, aby za 10 minut zjadły go zombie" omnomnomn. Raju... a taką miałam nadzieję na zombie świnkę...
Pozdrawiam :*
No właśnie wszyscy znajomi wypowiadają się w podobnym tonie o SHIELD, a więc już całkowicie sobie ten serial odpuściłam. Te marvelowe bóle podobno rekompensuje nowy Thor, czytałam, że jest świetny.
UsuńOd czasu pisania notki zdążyłam obejrzeć pierwszy odcinek The Originals i z nóg mnie nie zwalił, ale ujdzie, ot takie Pamiętniki wampirów z innej strony. Będę oglądać dalej, oby było tak jak napisałaś, że pierwszy epizod nie zwiastuje dobrej zabawy, ale później jest bardzo spoko. :)
Hah, z The Walking Dead mam podobne odczucia - przez 4 odcinki jeszcze się sezon nie rozkręcił, takie trochę snucie się bohaterów po ekranie, ale jednocześnie to robi apetyt, bo wygląda na taką ciszę przed burzą. ;) A chłopak tej małej musiał zginąć- czuję, że ona będzie nową wybranką Ricka, bo było wcześniej czuć, że się w nim kocha. ;)
Pozdrosy :*
The Walking Dead i Supernatural są bardzo dobre :) I ja szczerze polecam!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że Supernatural trzyma poziom - a ostatnie odcinki są miodne :) Oby więcej takich seriali!
OdpowiedzUsuń