poniedziałek, 2 grudnia 2013

Doić krowy romantycznie – recenzja "Tess" na DVD


Tess (1979)


Gatunek: melodramat
Produkcja: Francja, Wielka Brytania
Reżyseria: Roman Polański
Obsada: Nastassja Kinski, Peter Firth, Leigh Lawson
Czas trwania: 2 godz. 44 min.

Pozycja w fotelu: ze względu na łzawość wskazana bliskość chusteczek (mnie nieczułej się nie przydały, ale może komuś?). Ocena: 7/10.



W latach 70. XX wieku w kinie dominowały dwie przeciwne tendencje. Echem rewolucji seksualnej były takie filmy jak Ostatnie tango w Paryżu, gdzie twórcy akcentowali nagość, perwersję i fizyczną stronę aktu płciowego. Uczuciowe ograniczenia tego nurtu stały się podłożem do powstania prądu odwrotnego, skupiającego się na eksponowaniu miłości romantycznej. Sztandarowym przykładem dzieła neoromantycznego jest właśnie Tess z 1979 roku w reżyserii Romana Polańskiego.

Zadaniem neoromantyków było tworzenie sztuki, która wzrusza dzięki łagodności i liryzmowi, a także potwierdza wiarę w dobroć człowieka oraz w wieczne uczucie. Pytanie narzuca się samo: co też stało się Polańskiemu, że po schizofrenicznym Lokatorze zebrało mu się na czułości i postanowił zekranizować ckliwą, XIX-wieczną powieść Thomasa Hardy’ego? Zmianę tonu tłumaczy tak: „[romantycy] opowiadali o najgłębszych, najważniejszych uczuciach ludzkich, których my wstydziliśmy się przez długie lata w obawie, że obwołają nas prostaczkami”. Pomysł, żeby sięgnąć akurat po Tessę d'Urberville, już wcześniej podrzuciła reżyserowi żona Sharon Tate, która niedługo później została brutalnie zamordowana przez sektę Charlesa Mansona. To jej Polański zadedykował ten powstały dziesięć lat po tragicznej napaści film.


Z takich to okoliczności zrodziła się Tess – jedno z najbardziej docenionych przez amerykańskich krytyków dzieł „wyklętego” Polańskiego (Oscary za scenografię, kostiumy i zdjęcia, Złote Globy dla najlepszego filmu zagranicznego oraz dla Nastasii Kinski). Chociaż oczywiście nie obyło się bez głosów nieprzychylnych – już niemal anegdotycznego charakteru nabrała opowieść o tym, że pewien niezadowolony dziennikarz nazwał produkcję „świetnym dokumentem o mleczarstwie w XIX wieku”. Jako ripostę zwykło się rzucać kontrargument, że taka uwaga jest w istocie komplementem dla Tess, gdyż świadczy o doskonałym odwzorowaniu ówczesnych realiów. Bo to właśnie wiktoriańska Anglia (którą w filmie „zagrała” Francja) jest najważniejszym bohaterem tej opowieści: jej folklor, obyczajowość, ciężka dola chłopów, zakłamane wyższe sfery, skostniała etyka seksualna. To PEŁNY obraz epoki, dlatego obok scen miłosnych uniesień znajdziemy te, w których Tess zaharowuje się przy wykopce ziemniaków. Nie bez przyczyny Angel całuje swą wybrankę podczas gdy doi ona krowę. Te postaci nie istnieją wyrwane z ich tła.

Finały książki i filmu odbiegają od siebie, przy czym Polański okazuje się większym romantykiem. W ekranizacji bohaterów łączy spóźniona i krótka, jednak totalna miłość, co jest w zgodzie z założeniami nurtu. Lecz to uczucie nie pełni w życiu Tess roli nadrzędnej i jeśli film jest neoromantycznym hołdem dla najwyższych wartości, to wartością tą jest czystość dziewczyny. Nie chodzi o czystość pojmowaną według norm XIX-wiecznych, gdyż Tess okazała się kobietą jak na tamte czasy wyjątkowo niezależną, przez co zepchniętą przez społeczeństwo na margines. Jest dumna, zna swoją wartość, nie czuje się gorsza od mężczyzn, widzi hipokryzję otaczającego ją świata. Jednocześnie pozostaje moralna, dzielnie przyjmuje kolejne razy. Bunt oznacza dla niej karę, ponieważ pora na tak nowoczesne myślenie przyszła dopiero lata później. Roman Polański przy pomocy Nastasii Kinski wykreował na ekranie niezwykłą, silną postać kobiecą.


Ta bogata w znaczenia historia przedstawiona została w iście malarskich kadrach, przy czym już do historii przeszła poetycka sekwencja finałowa. Tess warto obejrzeć choćby dla tego wschodu słońca nad Stonehenge, jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy będą mieli chęć przebrnąć dla niego przez ponad 2,5 godziny niespiesznej akcji. Miłośników melodramatów, które są czymś więcej niż tylko melodramatami, zachęcam do seansu – nikt jeszcze nie doił krów tak romantycznie.


Post scriptum: 

1. Uwagi do wydania DVD: niestety płyta pozbawiona jest dodatków. Za to umieszczono ją w ładnym, plastikowym opakowaniu.
2. Za udostępnienie filmu serdecznie dziękuję dystrybutorowi Kino Świat. (Link: http://www.kinoswiat.pl/dvd.asp)
3. Przy pisaniu części „historycznej” posiłkowałam się Historią filmu Jerzego Płażewskiego, strony 365 i 385.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...