niedziela, 4 czerwca 2017


Są w „Miasteczku Twin Peaks” sceny lepsze niż filiżanka czarnej kawy. Oto dziesięć pamiętnych momentów pierwszego i drugiego sezonu (kolejność chronologiczna). 


Metoda tybetańska („Zen, or the Skill to Catch a Killer”)

Tytułowej sztuki łapania mordercy Dale Cooper nauczył się… we śnie. Ta ekscentryczna technika opiera się na połączeniu koordynacji ruchowej i intuicji, co w praktyce sprowadza się do serii rzutów kamieniem. Agent FBI po raz pierwszy odkrywa przed współpracownikami (i widzami) swoją uduchowioną naturę, przez co popycha serial w nieoczekiwanym, nadprzyrodzonym kierunku. A że nieposkromiony entuzjazm bohatera ściera się ze sceptycyzmem towarzyszy, scena nabiera iście komicznego wydźwięku.




Sen Coopera („Zen, or the Skill to Catch a Killer”)

„Ta guma, którą lubisz, znowu będzie modna” – nic dziwnego, że właśnie tymi słowami David Lynch powiadomił internautów o powrocie „Miasteczka Twin Peaks” na małe ekrany. Zygzakowata posadzka, czerwone zasłony i tańczący karzeł (autor przytoczonego zdania) stały się wizytówką serialu. Skąd wizja Czarnej Chaty? Mówi się, że David Lynch stworzył Laurę Palmer na wzór Marilyn Monroe, a wystrój pomieszczenia nawiązuje do zdjęć aktorki, które zdobią słynny kalendarz z roku 1956. Po Internecie krąży plotka, jakoby reżyser wylicytował nawet kawałek czerwonego aksamitu, na którym leżała naga Monroe. Jedno wiemy na pewno: dzięki wizjom agenta Coopera „Twin Peaks” nie mieści się w ramach opery mydlanej.




Sztuczka Audrey („Realization Time”)

Najseksowniejsza scena w historii kina? Sharon Stone zakłada nogę na nogę w „Nagim instynkcie”. Najseksowniejsza scena w historii telewizji? Sherilyn Fenn umieszcza w ustach wisienkę, by po chwili wyjąć z nich zasupłany ogonek. Choć Audrey Horne emanuje seksapilem na każdym kroku, to jej popis w Jednookim Jacku pobudza wyobraźnię bardziej niż proza Markiza de Sade.




Potańcówka w The Great Nothern („Cooper’s Dream”, „May the Giant Be With You”)

Pogrążony w żałobie Leland Palmer tańczy i śpiewa. Jego irracjonalne zachowanie to z jednej strony wyraz tęsknoty za córką, z drugiej – symbol obecności Boba. Motyw ten zyskuje w „Miasteczku Twin Peaks” tragiczny lub komiczny wydźwięk. W odcinku „Cooper’s Dream” dławiony żalem ojciec, który obejmuje niewidoczną partnerkę, budzi smutek i litość. Jednak gdy nieco później mężczyzna stanie w drzwiach The Great Nothern z pieśnią na ustach, skłoni to braci Horne do spontanicznych wygibasów. Dziwaczne zachowanie powoduje dziwaczną reakcję, ta zaś – salwę śmiechu.      





Obsługa hotelowa („May the Giant be With You”)

Specjalność zakładu David Lynch & The Company – absurd w czystej postaci. Raniony przez anonimowego strzelca Dale Cooper wykrwawia się na śmierć. Choć jego biała koszula przypomina już flagę Polski, to obsługa hotelowa zamartwia się wyłącznie temperaturą serwowanego napoju. Jakby tego było mało, ślamazarny kelner trzykrotnie zatrzymuje się, by pokazać gościowi The Great Nothern uniesiony kciuk. W innym serialu ta rozciągnięta do pięciu minut scena mogłaby uchodzić za test cierpliwości widza, lecz tu stanowi niesamowite preludium do kolejnej wizji agenta FBI.




Wizja Ronette („May the Giant be With You”) 

Mniej najczęściej znaczy więcej, dlatego przez pierwsze siedem odcinków Lynch unika wszystkiego, co można by zwać retrospekcją. Wizja Ronette, podczas której obserwujemy morderstwo Laury Palmer, niespodziewanie przenosi nas w przeszłość. Osobliwość tej sceny polega również na jej dosadności i okrucieństwie – zło, które w „Miasteczku Twin Peaks” ma zwykle wymiar symboliczny, tu przybiera namacalną, konkretną formę. Poturbowana Laura krzyczy, jakby patrzyła w oczy diabłu, Bob natomiast zanosi się zwierzęcym śmiechem. Makabra makabrą, ale jeszcze bardziej zdumiewa spryt reżysera. Czy można pokazać twarz mordercy, a jednocześnie uniknąć odpowiedzi na pytanie „kto zabił”? Widzowie serialu wiedzą, że tak.




Dostarcz wiadomość („Coma”)

Choć Pieńkowa Dama należy do świata rzeczywistego, to poziomem dziwności dorównuje mieszkańcom Czarnej Chaty. Mogłaby uchodzić za dotkniętą traumą wariatkę, lecz mądrość i powaga jej słów (to znaczy słów pieńka) sprawiają, że cieszy się w Twin Peaks pewnego rodzaju autorytetem. Jako łączniczka między dwoma wymiarami Margaret umie przewidzieć i wpłynąć na bieg rzeczy. Krótkie „dostarcz wiadomość” skierowane do majora Briggsa wystarcza, żeby rozpalić ciekawość widza do białości. Wiedz, że coś się dzieje, gdy głos zabiera Pieńkowa Dama.




Josie i szuflada („The Condemned Woman”)

W rankingu najbardziej frapujących scen „Miasteczka Twin Peaks” śmierć Josie zajęłaby miejsce na podium. Gdy kobieta pada nagle martwa, Bob rzuca złowrogie: „Coop, co się stało Josie?”. Pytanie skierowane do agenta jest bardziej pytaniem do nas samych. Co może oznaczać twarz Josie widoczna w gałce do szuflady? Klątwę, karę za liczne przewinienia? Kto ją zesłał i na jak długo? Odpowiedzi nigdy nie padają, wątek urywa się bez komentarza. Twórcy serialu wiedzą, jak zabić ćwieka.




Gordon Cole odzyskuje słuch („Variations on Relations”)

Za sukcesem „Miasteczka Twin Peaks” stoi lekkość, z jaką twórcy serialu żonglują gatunkami. Jeden odcinek często sprawdza się jako kryminał, romans, horror i komedia. Zwiastunem tej ostatniej są takie postaci, jak Lucy, Andy czy też Gordon Cole – przełożony agenta Coopera, któremu twarzy użyczył sam David Lynch. Ładunek komizmu eksploduje za każdym pojawieniem się Cole’a, lecz epizod z Shelly Johnson, gdy bohater w magiczny sposób odzyskuje słuch, to istna beczka prochu wysadzona w powietrze. To znaczy, beczka śmiechu.




Wizyta w Czarnej Chacie („Beyond Life and Death”)

„Miasteczko Twin Peaks” zmieniło sposób, w jaki postrzegamy prowincję. Sielska na pierwszy rzut oka mieścina okazała się siedliskiem deprawacji i wylęgarnią mrocznych tajemnic. Niewygodną prawdę o sobie skrywa każdy: wzorowy ojciec, szkolna piękność, krucha wdowa. Finał drugiego sezonu, kiedy to Dale Cooper dociera do Czarnej Chaty i spotyka w niej swego złego bliźniaka, to doskonałe skwitowanie nieustannej walki toczącej się w człowieku i dualizmu jego natury. Jak sugerują twórcy serialu, to od nas samych zależy, czy damy dojść do sterów naszemu wewnętrznemu Bobowi. Co gorsze, jego istnieniu nie da się zaprzeczyć.


14 komentarzy :

  1. nie mogę się doczekać, aż 3 sezon się kończy i będę mogła go obejrzeć. Nie wyobrażam sobie takiej tortury jak oglądanie raz na tydzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zazdroszczę cierpliwości! Ja bym nie potrafiła czekać tyle tygodni.

      Usuń
  2. sen Coopera to scena, którą znam na pamięć. Genialna!

    OdpowiedzUsuń
  3. może to mój głód na TP, ale nowy sezon podoba mi się bardziej o starych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jest nawet trudno je porównywać - niby bohaterowie są ci sami (w pewnym stopniu), miejsce też, a jednak nowe odcinki mają zupełnie inną, o wiele poważniejszą tonację. Trochę mi brakuje humoru starych sezonów.

      Usuń
  4. ależ mi się ten nowy sezon podoba. W ogóle nie stracił klimatu

    OdpowiedzUsuń
  5. taniec Lelanda chyba najbardziej utkwił mi w pamięci

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi to ogólnie mówi, ale prawdę mówiąc, nie widziałam tego filmu i nie zamierzam tego nadrabiać. Po prostu czuję, że to nie jest dla mnie. Oczywiście nie oceniam TWOJEGO gustu, a piszę ogólnie. Niemniej jednak uważaj. A tu https://primemovies.pl/ możesz też zajrzeć, by zorientować się w kinowych rewolucjach.

    OdpowiedzUsuń
  7. słyszałem o tym filmie , ale jeszcze nie oglądalem

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...