Już za dwa i pół miesiąca na każdym z portali filmowych pojawią się listy podsumowujące mijający rok. Zawsze porównuje je z moimi prywatnymi „top 5”, ponieważ zwykle mam swoich wyraźnych faworytów. Tym razem jest inaczej, na tę chwilę żaden tegoroczny film nie zachwycił mnie na tyle, by wybić się na szczyt stawki. Kilka pozycji było jednak blisko, w tym (uwaga, uwaga) aż trzy polskie produkcje: W ciemności Holland, Róża Smarzowskiego oraz Jesteś Bogiem Leszka Dawida. Notkę tę poświęcam ostatniemu z wymienionych tytułów.
Wiem, moje typy nie są zaskakujące – nie da się żyć w Polsce i być nieświadomym istnienia tych produkcji. Zostały docenione nie tylko na naszym rodzimym podwórku, ale też za granicą, a W ciemności i Jesteś Bogiem są w pierwszej czwórce największych hitów kinowych tego roku (wyprzedzają je tylko Madagaskar 3 i Epoka lodowcowa 4). Na podstawie tej wiedzy można wysnuć optymistyczny wniosek: Polacy docenili naprawdę dobre obrazy! Nawet jeśli w przypadku filmu Holland popularność spowodowana była tylko nominacją do Oscara, a na Jesteś Bogiem szły całe pielgrzymki miłośników rapu, to i tak dobrze jest wiedzieć, że gnioty zarobiły mniej.
Chwilę po premierze filmu Dawida miałam tę (nie)przyjemność, aby tłuc się po Warszawie nocnym autobusem. Przede mną stało dwóch dresów, obaj wyglądali tak, że bałam się na nich spojrzeć, słyszałam jednak, jak jeden mówi do drugiego: „Poszłem wczoraj z moją dziewuchą na ten film o Paktofonice, mówię ci stary, zajebisty”. Pomyślałam wtedy, że skoro znawca tematu był pod takim wrażeniem, to Jesteś Bogiem nie może być złe. Cóż się okazało po seansie? Że dres się nie mylił! I że dramat ten może spodobać się zarówno członkom subkultury hip-hopowej, jak i mnie, która nie ma z nią prawie nic wspólnego.
Z jednym się ze wspomnianym dresem nie zgodzę – to nie jest film ściśle o Paktofonice, lecz o chorym i samotnym człowieku, jakim był Magik (stąd też uniwersalność i idąca za nią popularność produkcji). Scenarzysta Maciej Pisuk nie przedstawił szczegółowo historii składu (poza bardziej rozbudowanym opisem jego powstawania, ograniczył się do kluczowych momentów), dość pobieżnie nakreślił także sylwetki Fokusa i Rahima, przy czym zwłaszcza ten drugi stoi jakby na uboczu. W centrum opowieści znajduje się Piotr Łuszcz, introwertyczny i nadwrażliwy dwudziestolatek, który musi wpasować się w role męża, ojca, a także gwiazdy i biznesmena. W Internecie przeczytać można wiele teorii dotyczących samobójczej śmierci rapera, od presji, jaką wywołać miało powołanie do wojska, przez narkotyczne wizje, po chorobę psychiczną. Do tej ostatniej wersji przychyla się również Pisuk, który sugeruje nam ją nieustannym i nasilającym się rozkojarzeniem bohatera. Rosnący smutek i roztargnienie przekształcają się w obłęd, który obrazuje scena powrotu z supermarketu.
Nim jednak Magik dokonuje desperackiego czynu, reżyser kilkakrotnie wplata w film zapowiedzi tego, co nastąpi. Metaforami zagubienia będą ukazywanie bohatera na tle zamglonego miasta oraz na jednym spośród wielu ekranów w biurze monitoringu; sam skok z wysokości nawet się Magikowi przyśnił, dwuznacznie wyglądał też stojąc na szycie kamienistego wzniesienia podczas kręcenia teledysku do Jestem Bogiem. Te wybiegi w przyszłość (która chyba dla mało którego widza w Polsce była tajemnicą) nadają zarówno tej postaci, jak i całemu filmowi, tragicznego wymiaru. Nadchodząca katastrofa unosi się w powietrzu, lecz mimo tego Leszek Dawid dokonał czegoś niesamowitego: nie epatuje patosem i wychodzącą z każdego zakamarka beznadzieją, nie wskazuje palcem winnych tragedii. Pozostaje zdystansowany wobec kreowanych przez siebie bohaterów, dzięki czemu Jesteś Bogiem to wymagający przemyślenia wycinek rzeczywistości, a nie żerujący na naszych emocjach rzewny kawałek. Ważną rolę odgrywają tu także wpleciony humor i dobrze wyważona scenografia. Katowice pokazano jako miasto całkiem zwyczajne, ani brudne i szare, ani dodatkowo ubarwione. To po prostu aglomeracja, jakich jest wiele, zamieszkana przez przeciętnie zasobnych ludzi, dzięki czemu staje się całkowicie realna, namacalna.
Jesteś Bogiem nie wyciska łez, lecz w swojej bezstronności i braku nachalności bywa przejmujące. Widzimy, że Magik zupełnie nie odnajduje się w otaczającej go rzeczywistości i że jego stan się pogarsza. Jedyną osobą, której się zwierza, jest menadżer składu, Gustaw. Ten pomaga, ile może, jednak nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i wygląda na to, że NIKT nie był jej świadomy, ani kumple, ani rodzina. Piotr skrywał wszystko głęboko w swoim wnętrzu, co czyniło go człowiekiem niewiarygodnie samotnym, mimo że otoczonym przez kochające go osoby. Obrazuje to scena pogrzebu, podczas której na cmentarzu gromadzą się tłumy, jednak słyszymy z offu zwrotkę Magika z Nie ma mnie dla nikogo:
(…) Wciąż sami jak palec
To dobrze nie wróży
Obcy jak ósmy pasażer podróży
Milionami
Na przestrzeni Ziemi rozsiani
Obcują tu obcy wyobcowani (…)
Mówi się, że Jesteś Bogiem to także najlepiej obsadzony polski film od lat, czemu przytakuję. Część ścieżki dźwiękowej stanowią oryginalne utwory Paktofoniki, jednak w wielu scenach rapują aktorzy, co musiało być dla nich niebywałym wyzwaniem, bo jak tu zmierzyć się z otoczoną kultem klasyką gatunku? Kiedy w scenie na klatce schodowej Marcin Kowalczyk (Magik) wykonał a cappella Plus i minus, zaparło mi dech – moje niewykształcone muzycznie ucho nie potrafiło wychwycić wielu różnic pomiędzy oryginałem a odwzorowaniem Kowalczyka. Nie tylko na mnie wywarło ono wrażenie, jako że prawdziwi Fokus i Rahim w wywiadach przyznają, że czasem słysząc Kowalczyka stawali dęba, gdyż wydawało im się, że przemawia do nich Magik. Równie niesamowity był Tomasz Schuchardt (Fokus) rapujący Powierzchnie tnące.
Rozczuliła mnie dokładność, z jaką Jesteś Bogiem oddało klimat końca lat 90. W filmie roi się od smaczków, jakimi są walkmeny, ówczesne teleturnieje czy programy nagrywane na wideo. To czasy, kiedy komputer i telefon komórkowy były luksusem, a 60 zł całkiem sporą kwotą. Ludzie młodsi ode mnie o dwa czy trzy lata nie pamiętają już, co łączy ołówek i kasetę magnetofonową, jednak dla mnie to nierozłączna część dzieciństwa, która budzi teraz mnóstwo ciepłych wspomnień.
Do tej pory wymieniałam same zalety filmu, ale to dlatego, że wady potrafię wyszczególnić tylko dwie. Pierwsza z nich to niedopracowanie relacji Magika i jego żony, Justyny. O zbyt wielu rzeczach zdecydował tam przypadek. Najpierw komórka bohatera sama wybiera numer do Justyny i to akurat w momencie, kiedy ten zabawia się z dziennikarką. Podobna sytuacja ma miejsce, gdy do Magika przytula się jakaś obca dziewczyna, a żona widzi to akurat na monitoringu. Poza tymi naciąganymi wątkami nie przypadła mi do gustu klamra filmu. Nim zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń, Rahim i Fokus opowiadają z offu, co wiedzieli o Magiku, zanim go poznali. Na koniec widzimy też krótki slajd autentycznych zdjęć zmarłego rapera i dedykację dla niego. Wydaje mi się to niepotrzebne, film bez tego doskonale by sobie poradził, a traci przez to bezstronność i zyskuje laurkowy charakter.
Leszek Dawid znalazł złoty środek i w dobrych proporcjach podał dramat chorego psychicznie człowieka, dzieje jednego z najważniejszych polskich składów hip-hopowych oraz obraz potransformacyjnej Polski. Jestem Bogiem było jak hymn pokolenia (scena koncertu w Spodku), a Jesteś Bogiem to cichy hołd dla tych czasów. Nienachalny, niebudujący fałszywej legendy, ale jednak hołd. To także dowód na to, że polski film nie musi być nadęty i epatujący brudem, co do tej pory zawsze przeszkadzało mi najbardziej.
Jesteś Bogiem: biograficzny, muzyczny, Polska 2012. Reżyseria: Leszek Dawid. Scenariusz: Maciej Pisuk. Zdjęcia: Radosław Ładczuk. Muzyka: Paktofonika. Obsada: Marcin Kowalczyk, Tomasz Schuchardt, Dawid Ogrodnik, Arkadiusz Jakubik, Katarzyna Wajda. Czas: 1 godz 50 min.
Ja również jestem pozytywnie nastawiona do tego filmu. A to co razi Ciebie, mnie również nieco odrzuca. Chodzi mi o te hollywoodzkie (nie)szczęśliwe zbiegi okoliczności, wpływające na relację bohatera z żoną. Ale to tylko jedna rzecz. Poza tym historia jest po prostu prawdziwa. Bohaterowie mało mówią, a jak już się wypowiadają to jak zwykli ludzie.Podobało mi się, że nie było momentu samego skoku. Nie wszystko musi być pokazane, żeby wywołało efekt u widza... W każdym razie zgodzę się, że Polacy umieją obecnie kręcić dobre filmy. W weekend widziałam "Ki" - wcześniejszy film Dawida. Też robi dobre wrażenie, ale przyznam, że "Jesteś Bogiem" cenię sobie bardziej.
OdpowiedzUsuńNa pewno "Ki" obejrzę, bo słyszałam o tym filmie wiele dobrego, poza tym warto być na bieżąco z polskimi ciekawymi reżyserami, tym bardziej, że wielu ich nie ma. Poza tym skoro "Jesteś Bogiem" tak mi się spodobało, to we wcześniejszym filmie Dawida też musi coś być :) I zgadza się, "Jesteś Bogiem" jest dobrze wyważone, ani zbyt dosłowne, ani nie odpływa w jakieś metaforyczne rejony i nie robi się przez to nadęte. Leszek Dawid to po prostu facet z wyczuciem. I dzięki Ci Ola, że tak dzielnie mnie czytasz i komentujesz, to dużo dla mnie znaczy :)
Usuń