czwartek, 5 września 2013

Kinoexpress: "Przeszłość", "Następny jesteś ty", "Riddick", "Czas na miłość", "Najlepsze najgorsze wakacje"



Kolejna dawka tekstów, które publikowałam poza blogiem. :)


Przeszłość, Następny jesteś ty, Riddick, Czas na miłość i Najlepsze najgorsze wakacje – powstała prawdziwie wybuchowa mieszanka! Bo co my tu mamy? Poważne kino refleksyjne od Farhadiego, slasher o pastiszowym zacięciu, krwawe science fiction, komedię romantyczną w stylu To właśnie miłość i komedię nieromantyczną à la Mała miss. W dodatku w zestawieniu nie ma słabego filmu (poziom obniża tylko jeden średniak, Następny jesteś ty). Sporo też tutaj zaskoczeń, bo Czas na miłość oraz Riddick znacznie przewyższyli moje oczekiwania. Asghar Farhadi potwierdza zaś swoją klasę, chociaż nie osiąga poziomu Rozstania.



Przeszłość

Filmy Asghara Farhadiego charakteryzuje podobna budowa. W Co wiesz o Elly? i Rozstaniu reżyser najpierw długo wprowadza widza w świat przedstawiony, pozwala przyjrzeć się z bliska bohaterom i poznać ich tok myślenia. Po tej rozciągniętej ekspozycji przychodzi czas na punkt zapalny, który wprowadza akcję na właściwe tory. Trzecia, najważniejsza część to roztrząsanie. Postaci na milion sposobów przywołują wydarzenia, które doprowadziły do tragedii i zrzucają odpowiedzialność na coraz to nowe osoby. Walczą z poczuciem winy i zmuszone są zdecydować, czy bolesna prawda jest lepsza niż spokojne życie w kłamstwie. Przeszłość również wpisuje się w ten wzór. Mimo tego nie można mówić tu o choćby cieniu wtórności – Farhadi udowadnia, że kwestia moralności to dla kina temat, który wciąż pozostaje świeży.

Od wcześniejszych filmów reżysera Przeszłość różni jeszcze większe wyrafinowanie i powolność narracji. Na paryskie przedmieścia przyjeżdża Irańczyk Ahmad, którego sprowadziła tam jego żona Marie. Wszystko po to, aby po czterech latach separacji w końcu uzyskać rozwód. (...)

Ciąg dalszy pod adresem:

Premiera 6 września.



Następny jesteś ty


Twórcy Następny jesteś ty nie dotrzymują danego słowa. Szumne zapowiedzi pierwszorzędnej gry ze schematem gatunku okazują się jedynie pustymi przechwałkami. Podobnie jak w zeszłorocznym Domu w głębi lasu opowieść zaczyna się od ogranego w kinie grozy motywu (tutaj jest to klasyczne home invasion – osaczenie bohaterów w ich własnym domu przez mordercę), by w pewnym momencie obrócić się o 180 stopni i postawić wszelkie konwencje na głowie. O ile jednak Drew Goddard faktycznie „pojechał po bandzie”, to Adam Wingard grzęźnie w mule mniej lub bardziej widocznych zapożyczeń i cytatów. I chociaż efekt jego pracy nie dorównuje towarzyszącemu produkcji pijarowi, to nie można odmówić reżyserowi lekkości i humoru, jakim obdarzył swój groteskowy thriller.

Opowieść wielokrotnie zmienia tory, raz będąc dreszczowcem, raz pastiszem, przy czym w drugiej stylistyce prezentuje się korzystniej. Rodzina Davidsonów, która przyjechała do swojej letniej, położonej na uboczu posiadłości, zostaje nagle zaatakowana przez kilku nieznajomych kryjących twarze za zwierzęcymi maskami. (...)

Ciąg dalszy pod adresem:

Premiera 6 września.



Riddick


Po dziewięciu latach przerwy Riddick powraca na srebrny ekran. Tym razem bez wsparcia wielkiej wytwórni, gdyż rola Universalu ograniczyła się głównie do dystrybucji. Zdecydowanie wyszło to bohaterowi na plus – trzecia część serii, która nawiązuje do kultowego już Pitch Black, jest jak krwisty stek prosto z rusztu.

Wszystko zaczęło się w roku 2000, kiedy stosunkowo tani Pitch Black zdobył sobie wśród miłośników science fiction rzeszę oddanych fanów. Ta toporna, jednak klimatyczna i obdarzona wyrazistymi, niejednoznacznymi bohaterami historia zyskała cztery lata później kontynuację w postaci Kronik Riddicka. Chaotycznemu i pozbawionemu jakiegokolwiek nastroju filmowi nie udało się powtórzyć kasowego sukcesu ani zadowolić wielbicieli „jedynki”. (...)

Ciąg dalszy pod adresem:

Premiera 6 września.



Czas na miłość


Banalny tytuł, udział Rachel McAdams i wyjściowy pomysł podróży w czasie sprawiają, że na pierwszy rzut oka Czas na miłość wygląda jak kolejna trywialna komedia romantyczna. Być może tak by też było, gdyby nie talent Richarda Curtisa, twórcy To właśnie miłość. Swoim nowym filmem udowadnia, że wciąż nie ma sobie równych w opowiadaniu najcieplejszych i najbardziej urzekających historii. Historii nie tylko miłosnych, gdyż romans jest tu jedynie punktem wyjściowym do wykreowania familijnego obrazka oraz apoteozy codzienności, zachęty do docenienia małych rzeczy. Nie bez przyczyny w pokoju głównego bohatera wisi plakat Amelii.

Chociaż scenariusz nie zaskakuje oryginalnością, pewne smaczki sprawiają, że Czas na miłość nie razi sztampą. Niepokojącą w tym gatunku ideę podróży w czasie Curtis potraktował z przymrużeniem oka, każąc swoim postaciom przemieszczać się w ciemnych i ciasnych przestrzeniach, na przykład w… szafie. Tak też swoją przygodę z tymi nietypowymi wycieczkami zaczyna Tim (Domhnall Gleeson), który po swoich dwudziestych pierwszych urodzinach zostaje wtajemniczony w rodzinny sekret: wszyscy jego męscy krewni potrafią powracać do dowolnego momentu w swojej przeszłości. (...)

Ciąg dalszy pod adresem:

Premiera 20 września.



Najlepsze najgorsze wakacje


Na ile oceniasz się w skali 1–10? Partner mamy czternastoletniego Duncana, Trent, mówi mu, że widzi w nim „trójkę”. Oznajmia to bez ceregieli, w drodze do domku nad oceanem, gdzie mają spędzić wspólnie całe wakacje. Jak wytrzymać tyle czasu z kimś, kto czerpie sadystyczną przyjemność z powiększania i tak już wystarczająco dużych kompleksów? I czy na bazie problematyki, która zapowiada smutny dramat obyczajowy, da się stworzyć jedną z zabawniejszych komedii roku?

Wszystko jest możliwe, gdy za reżyserię i scenariusz odpowiedzialni są twórcy Spadkobierców, czyli Nat Faxon i Jim Rash. Uhonorowani rok temu za ten skrypt Oscarem, udowodnili, że potrafią w lekki sposób mówić o sprawach najważniejszych. Najlepsze najgorsze wakacje jeszcze mocniej uwypuklają ten talent, mieniąc się od gagów, które wpleciono w historię o trudnych relacjach rodzinnych. Bardziej jednak niż hit z Georgem Clonneyem film przypomina Małą miss (co nie dziwi zważywszy na to, że za oboma tytułami stoją ci sami producenci). Łączą je nie tylko Toni Collette oraz Steve Carell w obsadzie, ale przede wszystkim słodko-gorzka wymowa, nietuzinkowy humor i emanujące z opowieści ciepło. (...)

Ciąg dalszy pod adresem:

Premiera 27 września.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...